czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 30

Kolejny dzień przywitał mnie ponowną falą mdłości. Jednak otaczający mnie zapach dzieciństwa łagodził dolegliwości ciąży. Wsłuchując się w melodię budzika delikatnie masowałam swój brzuch. Tak bardzo kochałam moje dziecko, mimo że nie mam pojęcia jak będzie wyglądało moje dalsze życie.
Jednak słowa jak dotąd mojej ulubionej piosenki na pobudkę, którą był ,, Budzić świat’’, bardzo mnie rozbawił. Dopiero teraz do mnie dotarło, że ja już nie jestem dawną, słabą i kruchą Viktorią. Nie muszę się martwić upływem czasu. Jestem nieśmiertelna i niezniszczalna. Z ironicznym uśmiechem na twarzy wzięłam gorącą kąpiel i zeszłam na śniadanie. Dzięki moim małym wampirycznym zdolnością wmówiłam rodzicom, że wyglądam normalnie. Michała już nie było w domu. Podobno pojechał do dziewczyny. Dobrze, że dziś sobota, więc nie musiałam się martwić o szkołę.
W sumie to ja już nie mam zamiaru chodzić do szkoły. Może za jakieś pół wieku… Na samą myśl wybuchłam śmiechem jak wariatka. W sumie to właśnie tak się czułam. Zjadłam płatki z mlekiem, ale bardzo brakowało mi w tym chodź odrobiny krwi wampira. Przyzwyczaiłam się, że raz dziennie Klaus dodawał do naszych napojów kilka kropel swojej krwi. Ta brunatna ciecz dodawała sił i łagodziła pragnienie.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi za którymi stała Julka.
- Witaj siostrzyczko - powiedziała i mocno mnie przytuliła.- Dzień dobry ciociu- rzuciła jeszcze uprzejmie do mojej mamy i przyśpieszonym rokiem pociągnęła mnie do mojego pokoju.
- Co jest?
- Wariuje bez krwi! Nawet próbowałam napić się z zwierząt, ale ich krew smakuje ohydnie.
- Też mi jej brakuje, ale nie jest tak źle…
- Może to ciąża ci zaburza pragnienie?
- To bardzo możliwe – poczułam jak jakieś ciepło rozlewa się po moim ciele jakby na potwierdzenie moich słów.
- Ok. nie mogę o tym myśleć… Powiedz jak się czujesz?
- Dobrze, a nawet bardzo dobrze – powiedziałam.
- Myślałaś już o przyszłości?
- Nie mam pojęcia jak będzie wyglądała, ale jedno jest pewne trzeba powiedzieć rodzicom, że wiemy o adopcji. Wiesz Julka, że musimy stad wyjechać, a to będzie najlepszy powód.
- Ja nie chce wyjeżdżać…
- Wiem. Ja też nie chce, ale nie mamy wyjścia.
- Co tak tu obradujecie beze mnie? –usłyszeliśmy za sobą znany nam doskonale głos hybrydy.
- Czy ty chcesz, żebym na zawal padła! – powiedziałam.
- Mało czujne jesteście moje drogie – powiedział roześmiany. – Zresztą, to tak się przyjmuje gości? Zwłaszcza, że wam przynoszę jedzonko.
 Jak na zawołanie poczułam jak wyrastają mi kły. Dopiero teraz zorientowałam się jak bardzo jej potrzebuje. Jak w amoku wgryzłam się w nadgarstek Klausa. Ciepła ciecz rozchodziła mi się po ciele, aż dotarła do brzucha gdzie nagle zniknęła, powodując delikatny dreszcz, jakby coś się poruszyło we mnie. Zdziwiona i szczęśliwa oderwałam się od blondyna.
- Wiesz? Wygląda na to, że moje dziecko lubi twoją krew - powiedziałam zdziwiona i oniemiała.
Jednak on i moja siostra wpatrywali się w mój brzuch z oczami wytrzeszczonymi do granic możliwości.
- O co chodzi?
- Twój brzuch – wyjąkała Julka.
- On na naszych oczach urósł o jakieś 5 cm – dokończył Nick.
- Moje kochane maleństwo. Widocznie tego potrzebujesz – pogłaskała z czułością brzuch, który faktycznie był jakby większy.
- Ok. dziewczyny tym zajmiemy się jak już moja matka będzie nie żywa. Dziś o 19:00 widzimy się na polanie za jednostką straży pożarnej. Będą też Salvatorowie – powiedział ostrożnie.
- Wiem – powiedziała Julka. Spojrzałam się na nią zdziwiona.
- Pogodziłam się wczoraj ze Stefanem. Przepraszam, ale nie wiedziałam jak ci o tym powiedzieć…
- Bardzo się cieszę – powiedziałam próbując się nie rozpłakać. – Możecie mnie teraz zostawić samą chciałabym odpocząć.
Moi goście popatrzyli się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, ale zgodnie z moją prośbą opuścili mój pokój, a potem i dom.
Wtedy łzy spokojnie już spływały po moich policzkach. Mojej siostrze się udało, a ja zostanę z dzieckiem sama, na wieczność. Ta myśl spowodowała ogromny ból w moim sercu. Owszem mogłam powiedzieć o dziecku Damonowi, ale nie chciałam jego litości. Ja pragnęłam jago miłości.
Zwinęłam się w kłębek na łóżku. Nie mogę teraz o nim myśleć. Teraz najważniejsze jest moje ukochane maleństwo i jego dobro. I tu rodzi się kolejny problem. Jakie ono będzie? czy będzie się rozwijało normalnie? Czy będzie wampirem? Czarownicą ? Do tego ta cholerna walka przede mną…
Cóż pomogę Klausowi, a on potem mnie. Tak będzie najlepiej. Może pomoże się nam przenieść w jakieś inne miejsce.
Wstałam dopiero kiedy słońca zaczęło zachodzić. Szybko przebrałam się. Założyłam czarne rurki i czarną bluzkę, a na nią zarzuciłam czarny płaszczyk, który skutecznie zakrywał mój delikatnie zaokrąglony brzuch.
Wymknęłam się z domu znów wmawiając wszystkim, że wszystko jest dobrze. Michał patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, ale ponownie to zignorowałam.
Na dworze delikatnie zaciągnęłam do płuc powietrze i rozluźniłam ciało. Instynktownie wyrosły mi kły, a  oczy pociemniały. W wampirycznym tempie ruszyłam w stronę miejsca, w który mieliśmy wszyscy się spotkać.
Ku mojemu zdziwieniu byli tam już wszyscy. Mówiąc wszyscy miałam też na myśli zarówno Stefana i Damona jak i Jana, Matyldę, Pawła, Arka i Blanka. Mimo że na widok tego pierwszego ciało przeszyło mnie bólem zignorowałam to.
- Klaus czy ty zwariowałeś?! Chcesz narażać niewinnych ludzi?!! - To nie tak Viki. My chcemy wam pomóc. Z własnej woli – powiedziała Matylda.
- To jest pierwotna czarownica. Jednym gestem was wszystkich zabije!
- Znalazła się ,,Ratowniczka ludzkości ‘’ – powiedział z ogromną doza ironii w głosie, Damon.
- Zamknijcie się! To ja mówię jak ma być, a wy się zgadzacie. Ty- wskazał na mnie – nie masz nic do gadania. Postaraj się a nikomu nic się nie stanie. A ty – tu wskazał na czarnowłosego – przestań się tak odzywać do mojej przyjaciółki.
- To tak się teraz na to mówi – odpowiedział mu rozbawionym głosem. Na co ja zareagowałam warknięciem.
- Jeszcze jedno słowo, a z chęcią pozbawię cię wątroby – powiedział swoim perfekcyjnym brytyjskim akcentem blondyn.
Denerwowałam się najstarszego z Salvatorów, ale i jednocześnie nie mogłam opanować  ciała które rwało się na niego. Dziecko poruszało się niespokojnie odbierając mi energię. Już po chwili znów chciałam krwi.
- Przejdźmy do szczegółów – warknęłam.
Plan jest prosty…
_____________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam jeszcze przed świętami pojawia się nowy rozdział. W sumie nie wiele wnosi, ale to się diametralnie zmieni w następnych odcinkach.
Teraz chce wam życzyć:
             Wesołych Świąt !!!

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny :D Mam nadzieję, że Damon się ogarnie i zorientuje się co jest na rzeczy, no bo Viki chyba sama nie zostanie z dzieckiem? Oczywiście, że nie, oni muszą być razem :)
    Czekam na nexta i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super mam nadzieje że Damon się dowie w następnym rozdziale
    już nie mogę się doczekać♥ :)
    A u mnie już 2 rozdział się pojawił :D
    http://mojwampir-damon.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział rewelacyjny! Ciekawe kiedy Damon dowie się, że będzie tatusiem, no i oczywiście bardzo ciekawi mnie to czym będzie dziecko..:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No niee... jak Damon może się tak zachowywać? No ale w sumie się nie dziwię, też bym była zazdrosna ;) Błaaagam dodaj cos szybko, no!
    Może i ja coś dodam w ten weekend, albo w tygodniu ? :D :D
    Czekam na nn i pozdrawiam : **.
    PS. WESOŁYCH ŚWIĄT ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, a szczególnie potyczka słowna Damon-Viki-Klaus :)
    Już nie mogę doczekać się kolejnego.
    Weny,, no i WESOŁYCH ŚWIĄT!

    OdpowiedzUsuń
  7. ej, no... czemu nie ma kolejnego rozdziału? ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam go jak tylko odzyskam swojego laptopa ;-) czyli w.najblizszem tygodniu ...

      Usuń
  8. Juz nie moge sie doczekac i zapraszam na swojego bloga juz 12 rozdzialow!!! :D
    http://mojwampir-damon.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń