Viktoria
Przez ostatni tydzień starałam
się bezskutecznie zapanować nad własnym życiem. Wszystko od wydarzenia na
polanie diametralnie się zmieniło. Tracąc moc utraciłam kontrolę nad własnym
życiem. Razem z Julią straciłyśmy całkowitą nieśmiertelność, za to ja zyskałam
ogromne pragnienie krwi, a moja siostra misję o której nikt nic nie wie. Tej
samej feralnej nocy odwiedził ją we śnie archanioł i nakazał chronić jakiegoś
człowieka. Miała tylko przebłysk twarzy swojego podopiecznego i nic więcej. Nie
wiadomo jak ma go znaleźć, przed czym chronić i co się stanie jeśli tego nie
zrobi. Kolejnego dnia zaczęła niemal świrować, krzycząc, że musimy wyjechać do
Mystic Falls. Miasteczko to rodzinna miejscowość braci Salvatore, zrównane z
ziemią przez Klausa i jego hybrydy. Przekonałam się o tym jakieś trzy dni
później kiedy w końcu dotarliśmy na
miejsce. Niektóre budynki zostały już odbudowane, ale miasteczko nadal nie
wyglądało dobrze. Na szczęście oddalona od centrum willa Salvatorów stała nadal
nie tknięta, w samym środku lasu. Podobno tylko dzięki zaklęciu ochronnemu,
które rzuciła Bonnie. Mieszkańcy przyjęli nas ciepło. Wszyscy tu wiedzieli kim
jesteśmy. Klaus obiecał pomóc w odbudowaniu miasta i jego ochronie. Ludzie
bojąc się go jak ognia nie sprzeciwili się. Podobno jeszcze przed nami wrócili pozostali Pierwotni, obudzeni ze snu
po śmierci Esther. Dziś mieliśmy się z nimi poznać, jednak psychicznie ani
fizycznie nie byłam na to gotowa. Wszędzie czułam krew, a pragnienie rozrywało
mi gardło. Dziecko pragnęło co raz więcej i co raz szybciej rosło. Nocami śniły
mi się koszmary, że ciemne macki chcą mnie pochłonąć i w ten sposób odebrać mi
dziecko.
- O czym myślisz? – zapytał Damon
siadając obok mnie i lekko przytulając.
-Krew… Nie potrafię myśleć
ostatnio o niczym więcej… - powiedziałam dokładając głowę do jego klatki
piersiowej by usłyszeć spokojnie bijące serce. Tak ono znów biło. Zaczęło zaraz
po tym jak czarnowłosy karmił się moim bratem. Dobrze, że go nie straciłam.
- Wiem, ale nauczysz się nad tym
panować. Obiecuje.
-A jeśli nie? Czuje się jak tykająca bomba.
Może mam naturę Stefana?
- Ty ganiająca po lesie za
wiewiórkami? Uważaj, bo to rodzina mojego braciszka! – zaśmiał się.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o
Rozpruwacza – warknęłam.
- Wiem. Po prostu o tym nie myśl
i ciągle coś żuj. Zaproponował bym ci alkohol, ale nie chce uczyć pić własne
dziecko – powiedział i schylił się aby ucałować mój brzuch.
- Tylko byś spróbował! –
powiedziałam ostro, ale po twarzy błądził mi szczery uśmiech.
- To może idźmy teraz pod prysznic,
a potem znajdziemy ci coś seksownego do ubrania? – zaproponował Damon całując
mnie w usta, a potem w policzek i szyje. Igrał z ogniem…
Odkąd nie byłam pół wiedźmą nad
tą rządzą też trudniej było zapanować. Ogrom emocji wampira przytłaczał i
jednocześnie czynił mnie wybuchowym gejzerem uczuć.
Zachłannie wpiłam się w jego usta z kocim
pomrukiem.
- Ja mam lepszy plan – szepnęłam
po chwili.
- Hm??
- Zostańmy w łóżku –
zaproponowałam wodząc palcem po jego plecach wiedząc, że i tak odczuwa to każdą
komórkom nerwową.
- Widzę, że czytasz mi w myślach,
ale z drugiej strony nie chce od pierwszego dnia wkurzać naszych Pierwotnych
sąsiadów. Staruszkowie nie mają za grosz poczucia humoru.
Musi nam dziś wystarczyć tylko
łazienka – powiedział i wziął mnie na ręce niosąc w stronę swojej przestronnej
wanny.
Nasze ciała pragnęły swojej
bliskości od tak dawna. Stawaliśmy się ponownie jednością. Nie liczyło się po
za nami nic. Ciepła woda wypływająca strumieniami na nasze splątane ciała
gładziła je , masowała i otulała. Świat nie istniał. Liczyły się tylko te
błękitno - szare oczy, w których iskrzyła się miłość do mnie.
Julia
W szlafroku z kubkiem gorącej
kawy siedziałam w fotelu, przyglądając się krzątającemu Stefanowi. Był taki
spokojny ubierając się w garnitur. Zupełnie nie wyglądał na swój wiek. No dobra
miał sto sześćdziesiąt dwa lata, ale został przemieniony w wieku osiemnastu
lat. Co jakiś czas brał nie wielki łyk krwi z szklanki stojącej na biurku obok
mnie. Na szczęście ja nie odczuwałam tego głodu. Piłam krew raz na kilka dni
aby mieć więcej energii i tyle. Za to moje plecy odmawiały posłuszeństwa. Nie
mogłam spokojnie spać, siedzieć, chodzić . Ciężar skrzydeł był naprawdę duży.
Bolały mnie wszystkie mięśnie i do tego moja misja. Nie miałam pojęcia o co
chodziło z tą całą ochroną jakiegoś mężczyzny. W śnie widziałam tylko jego
niewyraźny zarys. Mimo to jestem pewna, że wszędzie bym go rozpoznała, a potem
to uczucie, że natychmiast mam jechać do Mystic Falls. Jednak nie mogłam
zostawić mojej siostry, więc zmusiłam wszystkich, żebyśmy tu zamieszkali.
Dlatego właśnie siedzę w willi Salvatorów na drugim końcu świata.
- Kochanie, czas się szykować.
Pierwotni bardzo dbają o odpowiednie maniery. Nie możemy się spóźnić.
- Kiedy ja nie mam pojęcia, co
założyć.
- Popatrzmy co my tu mamy –
powiedział udając zamyślenie przykładając do ust palec na którym widniał duży
pierścień, chroniący go przed słońcem. – Może ta zielona sukienka?
- Jest… taka długa! Sięga mi za
kolano.
- Nie zdziwię się jak Rebekah
ubierze suknię do ziemi.
- Są naprawdę staroświeccy –
powiedziałam zdegustowana. – Po Klausie tego nie widać.
- Potrafią się doskonale
dopasować do sytuacji.
- Dzięki – powiedziałam dając mu
małego całusa i odbierając sukienkę. Odwróciłam się na piecie i ruszyłam w
stronę łazienki, kiedy przede mną zmaterializował się mój ukochany. Jego usta
szybko odnalazły moje. Całowaliśmy się zachłannie, próbując ponownie zbadać
swoja duszę.
- Może pomożesz mi się ubrać? –
zapytałam ciężko dysząc.
- Jeszcze nie dziś. Chciałbym cię
zabrać na mała wycieczkę w ten weekend.
- Z tobą zawsze – odpowiedziałam
i pobiegłam się szykować.
Viktoria
Stałam obok Damona, który robił
ostatnie poprawki swojego krawatu. Wyglądał tak pociągająco w czarnym
garniturze i białej koszuli. W sumie pierwszy raz widzę go w czymś białym! Ja
miałam na sobie beżową sukienkę do kolan. Jak na mój gust zbyt obcisłą. Jednak
Damon chciał pochwalić się nie tylko mną ale także naszym dzieckiem.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie jak z czułością całuje mój wyraźnie zaokrąglony
brzuch. Na szczęście nie pozwoliłam mu odebrać mi wysokich obcasów.
- Gotowa?
- Oczywiście – odpowiedziałam z
uśmiechem.
W odpowiedzi wysunął mi ramie bym
mogła go chwycić.
- Przygotuj się na przesłodzoną
uprzejmość – powiedział prowadząc mnie do wyjścia.
- Już mi się podoba…
Nooo, słodko :D
OdpowiedzUsuńJaka misja Julki? Myślę, że jej sie uda. Cóż... taką mam nadzieję. ;)
Czekam na nn i poozdrawiam ; **
Ooo świetny rozdział!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jak spotkają się z pierwotnymi!!
Czekam na nn.
Zapraszam do siebie już jest 31 rozdział!!!!
http://mojwampir-damon.blogspot.dk/
super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie że jest też z punktu widzienia Julki
oby tak dalej
Miałam sporo do nadrobienia, nie wiem jak ja to zrobiłam, ale na szczęście jestem już na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńOczywiście wszystko świetnie, i jak Damon 'zmartwychwstał' kamień spadł mi z serca :D i jest laf story i będzie mały Salvatore :D już się nie mogę doczekać i ciekawe co z tą misją Julki...
No i w następnym pojawią się Pierwotni! <3
Czekam i pozdrawiam :*
Cześć. Muszę przyznać, że dopiero zaczynam czytać Twoje opowiadanie, i nawet nie jestem wybitną fanką TVD, ale muszę przyznać, że jednak zaciekawiłaś mnie. ;>
OdpowiedzUsuńZapraszam także na mój blog z opowiadaniem:
http://wild-as-human.blogspot.com/