wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 1



Viktoria
Przez ostatni tydzień starałam się bezskutecznie zapanować nad własnym życiem. Wszystko od wydarzenia na polanie diametralnie się zmieniło. Tracąc moc utraciłam kontrolę nad własnym życiem. Razem z Julią straciłyśmy całkowitą nieśmiertelność, za to ja zyskałam ogromne pragnienie krwi, a moja siostra misję o której nikt nic nie wie. Tej samej feralnej nocy odwiedził ją we śnie archanioł i nakazał chronić jakiegoś człowieka. Miała tylko przebłysk twarzy swojego podopiecznego i nic więcej. Nie wiadomo jak ma go znaleźć, przed czym chronić i co się stanie jeśli tego nie zrobi. Kolejnego dnia zaczęła niemal świrować, krzycząc, że musimy wyjechać do Mystic Falls. Miasteczko to rodzinna miejscowość braci Salvatore, zrównane z ziemią przez Klausa i jego hybrydy. Przekonałam się o tym jakieś trzy dni później kiedy  w końcu dotarliśmy na miejsce. Niektóre budynki zostały już odbudowane, ale miasteczko nadal nie wyglądało dobrze. Na szczęście oddalona od centrum willa Salvatorów stała nadal nie tknięta, w samym środku lasu. Podobno tylko dzięki zaklęciu ochronnemu, które rzuciła Bonnie. Mieszkańcy przyjęli nas ciepło. Wszyscy tu wiedzieli kim jesteśmy. Klaus obiecał pomóc w odbudowaniu miasta i jego ochronie. Ludzie bojąc się go jak ognia nie sprzeciwili się. Podobno jeszcze przed nami  wrócili pozostali Pierwotni, obudzeni ze snu po śmierci Esther. Dziś mieliśmy się z nimi poznać, jednak psychicznie ani fizycznie nie byłam na to gotowa. Wszędzie czułam krew, a pragnienie rozrywało mi gardło. Dziecko pragnęło co raz więcej i co raz szybciej rosło. Nocami śniły mi się koszmary, że ciemne macki chcą mnie pochłonąć i w ten sposób odebrać mi dziecko.
- O czym myślisz? – zapytał Damon siadając obok mnie i lekko przytulając.
-Krew… Nie potrafię myśleć ostatnio o niczym więcej… - powiedziałam dokładając głowę do jego klatki piersiowej by usłyszeć spokojnie bijące serce. Tak ono znów biło. Zaczęło zaraz po tym jak czarnowłosy karmił się moim bratem. Dobrze, że go nie straciłam.
- Wiem, ale nauczysz się nad tym panować. Obiecuje.
 -A jeśli nie? Czuje się jak tykająca bomba. Może mam naturę Stefana?
- Ty ganiająca po lesie za wiewiórkami? Uważaj, bo to rodzina mojego braciszka! – zaśmiał się.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o Rozpruwacza – warknęłam.
- Wiem. Po prostu o tym nie myśl i ciągle coś żuj. Zaproponował bym ci alkohol, ale nie chce uczyć pić własne dziecko – powiedział i schylił się aby ucałować mój brzuch.
- Tylko byś spróbował! – powiedziałam ostro, ale po twarzy błądził mi szczery uśmiech.
- To może idźmy teraz pod prysznic, a potem znajdziemy ci coś seksownego do ubrania? – zaproponował Damon całując mnie w usta, a potem w policzek i szyje. Igrał z ogniem…
Odkąd nie byłam pół wiedźmą nad tą rządzą też trudniej było zapanować. Ogrom emocji wampira przytłaczał i jednocześnie czynił mnie wybuchowym gejzerem uczuć.
 Zachłannie wpiłam się w jego usta z kocim pomrukiem.
- Ja mam lepszy plan – szepnęłam po chwili.
- Hm??
- Zostańmy w łóżku – zaproponowałam wodząc palcem po jego plecach wiedząc, że i tak odczuwa to każdą komórkom nerwową.
- Widzę, że czytasz mi w myślach, ale z drugiej strony nie chce od pierwszego dnia wkurzać naszych Pierwotnych sąsiadów. Staruszkowie nie mają za grosz poczucia humoru.
Musi nam dziś wystarczyć tylko łazienka – powiedział i wziął mnie na ręce niosąc w stronę swojej przestronnej wanny. 
Nasze ciała pragnęły swojej bliskości od tak dawna. Stawaliśmy się ponownie jednością. Nie liczyło się po za nami nic. Ciepła woda wypływająca strumieniami na nasze splątane ciała gładziła je , masowała i otulała. Świat nie istniał. Liczyły się tylko te błękitno - szare oczy, w których iskrzyła się miłość do mnie.
Julia
W szlafroku z kubkiem gorącej kawy siedziałam w fotelu, przyglądając się krzątającemu Stefanowi. Był taki spokojny ubierając się w garnitur. Zupełnie nie wyglądał na swój wiek. No dobra miał sto sześćdziesiąt dwa lata, ale został przemieniony w wieku osiemnastu lat. Co jakiś czas brał nie wielki łyk krwi z szklanki stojącej na biurku obok mnie. Na szczęście ja nie odczuwałam tego głodu. Piłam krew raz na kilka dni aby mieć więcej energii i tyle. Za to moje plecy odmawiały posłuszeństwa. Nie mogłam spokojnie spać, siedzieć, chodzić . Ciężar skrzydeł był naprawdę duży. Bolały mnie wszystkie mięśnie i do tego moja misja. Nie miałam pojęcia o co chodziło z tą całą ochroną jakiegoś mężczyzny. W śnie widziałam tylko jego niewyraźny zarys. Mimo to jestem pewna, że wszędzie bym go rozpoznała, a potem to uczucie, że natychmiast mam jechać do Mystic Falls. Jednak nie mogłam zostawić mojej siostry, więc zmusiłam wszystkich, żebyśmy tu zamieszkali. Dlatego właśnie siedzę w willi Salvatorów na drugim końcu świata.
- Kochanie, czas się szykować. Pierwotni bardzo dbają o odpowiednie maniery. Nie możemy się spóźnić.
- Kiedy ja nie mam pojęcia, co założyć.
- Popatrzmy co my tu mamy – powiedział udając zamyślenie przykładając do ust palec na którym widniał duży pierścień, chroniący go przed słońcem. – Może ta zielona sukienka?
- Jest… taka długa! Sięga mi za kolano.
- Nie zdziwię się jak Rebekah ubierze suknię do ziemi.
- Są naprawdę staroświeccy – powiedziałam zdegustowana. – Po Klausie tego nie widać.
- Potrafią się doskonale dopasować do sytuacji.
- Dzięki – powiedziałam dając mu małego całusa i odbierając sukienkę. Odwróciłam się na piecie i ruszyłam w stronę łazienki, kiedy przede mną zmaterializował się mój ukochany. Jego usta szybko odnalazły moje. Całowaliśmy się zachłannie, próbując ponownie zbadać swoja duszę.
- Może pomożesz mi się ubrać? – zapytałam ciężko dysząc.
- Jeszcze nie dziś. Chciałbym cię zabrać na mała wycieczkę w ten weekend.
- Z tobą zawsze – odpowiedziałam i pobiegłam się szykować.
Viktoria
Stałam obok Damona, który robił ostatnie poprawki swojego krawatu. Wyglądał tak pociągająco w czarnym garniturze i białej koszuli. W sumie pierwszy raz widzę go w czymś białym! Ja miałam na sobie beżową sukienkę do kolan. Jak na mój gust zbyt obcisłą. Jednak Damon chciał pochwalić się nie tylko mną ale także naszym dzieckiem. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jak z czułością całuje mój wyraźnie zaokrąglony brzuch. Na szczęście nie pozwoliłam mu odebrać mi wysokich obcasów.
- Gotowa?
- Oczywiście – odpowiedziałam z uśmiechem.
W odpowiedzi wysunął mi ramie bym mogła go chwycić.
- Przygotuj się na przesłodzoną uprzejmość – powiedział prowadząc mnie do wyjścia.
- Już mi się podoba…

5 komentarzy:

  1. Nooo, słodko :D
    Jaka misja Julki? Myślę, że jej sie uda. Cóż... taką mam nadzieję. ;)
    Czekam na nn i poozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo świetny rozdział!!
    Już nie mogę się doczekać jak spotkają się z pierwotnymi!!
    Czekam na nn.
    Zapraszam do siebie już jest 31 rozdział!!!!
    http://mojwampir-damon.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział ;)
    bardzo fajnie że jest też z punktu widzienia Julki
    oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam sporo do nadrobienia, nie wiem jak ja to zrobiłam, ale na szczęście jestem już na bieżąco :)
    Oczywiście wszystko świetnie, i jak Damon 'zmartwychwstał' kamień spadł mi z serca :D i jest laf story i będzie mały Salvatore :D już się nie mogę doczekać i ciekawe co z tą misją Julki...
    No i w następnym pojawią się Pierwotni! <3
    Czekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć. Muszę przyznać, że dopiero zaczynam czytać Twoje opowiadanie, i nawet nie jestem wybitną fanką TVD, ale muszę przyznać, że jednak zaciekawiłaś mnie. ;>
    Zapraszam także na mój blog z opowiadaniem:
    http://wild-as-human.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń